30 rocznica Królów Europy
30 lat temu, 26 maja 1982 r. Aston Villa odniosła zwycięstwo nad Bayernem Monachium, zdobywając Puchar Europy. Finał odbył się w Rotterdamie i choć mało kto wierzył w zwycięstwo słabo znanego na kontynencie zespołu z Birmingham, to jednak właśnie The Villans stali się Królami Europy.
Mecz zaczął się od presji ze strony Aston Villi. W pierwszych minutach bardzo groźną akcję przeprowadził Gordon Cowans, przebijając się przez obronę Bayernu i podając do Withego, który jednak nie trafił czysto w piłkę. W chwilę później Bayern znów przeżył chwilę grozy po znakomitym zagraniu głową przez Evansa. Niestety, zdecydowana większość spotkania przebiegała głównie pod dyktando Monachijczyków, w barwach których grały wówczas takie gwiazdy jak Karl-Heinz Rummenige, Muller, Augenthaler czy Breitner. Na szczęście ich dynamiczne akcje rozbijały się na skutecznie grającej obronie a nieliczne strzały na bramkę były słabe lub niecelne.
Zebranych na stadionie Feyenoordu 12 000 wiernych kibiców mocno dopingowało swoją drużynę i na tyle skutecznie, że gdy przebieg meczu wskazywał na rosnącą przewagę Bayernu, w 67 minucie szczęśliwym strzałem popisał się Peter Withe dając Aston Villi prowadzenie 1:0. Pomimo huraganowych ataków przez kolejne pół godziny Bayernowi nie udało się odrobić tej straty i ostatecznie Puchar wyniósł w górę kapitan Dennis Mortimer. Warto dodać, że bramka dla The Villans padła po znakomitym rozegraniu Tonyego Morleya, a strzał Withego był o tyle szczęśliwy, że piłka odbiła się od niemieckiego obrońcy i zmyliła bramkarza.
Dramatycznym momentem meczu była kontuzja szyi bramkarza AV Jimmyego Rimmera, który musiał opuścić boisko w 10 minucie meczu. W bramce zastąpił go Nigel Spink, który okazał się bohaterem tego meczu, skutecznie blokując dostęp do bramki niemieckiej maszynie systematycznie niszczącej The Villans przez 90 minut. Należy podkreślić, że 23-letni Spink był bramkarzem rezerwowym i rozegrał zaledwie 36 meczów w Rezerwach AV ! Ponadto Tony Barton prowadził zespół z Villa Park dopiero od dwóch miesięcy, bowiem wcześniej, od 1980 r. pełnił rolę asystenta Rona Saundersa, który w lutym 1982 r. nagle odszedł ze stanowiska na skutek braku porozumienia z zarządem co do warunków jego nowego kontraktu (i chyba do dziś sobie nie wybaczył tego kroku).
Zwycięstwo pozwoliło Aston Villi znów wspiąć się na najwyższe podium piłkarskiego rzemiosła, po wielu latach tęsknego oczekiwania za czasami świetności. Nasz zespół został czwartym angielskim klubem, który sięgnął po to najbardziej prestiżowe piłkarskie trofeum w Europie, a do kasy klubu wpłynęła znacząca wówczas kwota 2 milionów funtów.
Jak wieść niesie, radość 12 000 kibiców Aston Villi zgromadzonych na Feyenoord Stadium i skandujących „”We love you, Villa. We love you”” było słychać na Morzu Północnym i dotarła aż do West Midlands.
Ta,aż się łezka w oku zakręciła…oby doczekać takich chwil….
Może nie od razu TAKICH chwil , ale czy dożyjemy się Mistrza Anglii ?? albo chociaż top 4 , udziału w Lidze Mistzów….?
Mr HoltEnd czy nie rąbnąłeś się co do minuty bramki finałowej ?? W swoim archiwum mam od lat 67 min.
Shaw; Williams prepared to venture down left. There’s a great ball played in for Tony Morley. It must be. It is! Peter Withe!
67 minuta.
Osobiscie twierdze, ze latwiej zdoby LM niz Mistrza Anglii. Patrz Chelsea czy Liverpool. Bedzie lepiej panowie i panie!
A czy ktoś w Chelsea myślał o zdobyciu LM zanim przyszedł Abramowicz? Jak na przełomie kilku sezonów kupi nas bogaty inwestor i zatrudni odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach to bardzo możliwe że dożyjemy i majstra i LM. Tylko teraz tak…czy nie lepiej by to smakowało jakbyśmy osiągnęli sukces sami – bez żadnych petrodolarów?
Gabby, doskonale wiem o co Ci chodzi. JEdnak chodzi mi o samą formułę rozgrywek. W P’ship trzeba walczyć do ostatniej minuty dogrywki ostatniego meczu, a w LM faza grupowa moze srednio wyjsc i mozna miec 'farta’ w losowaniu i troche szczescia na boisku.
Tzn ja pisałem ogółem 😉 nie że jako kontr-wpis na Twój ;]
Bruno i VTID – już poprawiłem. Istotnie to 67 minuta i późniejsze pół godziny wściekłych ataków Bayernu.
Aston Villa została czwartym nie szóstym angielskim klubem ktory zdobył Puchar Europy.
Chwała bohaterom, ale to prehistoria. Większość kibiców albo już tego nie pamięta albo ich nawet na świecie nie było. Fajna rocznica ale to podobnie jak z brązowym medalem Polski w Hiszpanii. już dość wspominek. człowiek by się pocieszył ze świeżych sukcesów.
Myla się ci, którzy myślą, ze uda się przypadkiem. Nie licząc finału Porto z Monaco nie było w finałach LM żadnych drużyn przypadkowych. Nawet triumfujacy Liverpool miał kadrę o której tylko możemy sobie pomarzyć na Villa Park. Musimy cierpliwie czekac na owoce przemyślanej strategii długofalowej. Praca u podstaw bo finansowo jesteśmy daleko za top4 a nawet do top6 nam trochę brakuje.
Treviss – poprawiłem, miało być: szóstym z rzędu zwycięskim angielskim klubem 🙂
A ja pamiętam. W tamtym czasie braku TV satelitarnej, internetu itd jedynie można było informacje o AV wychwycić z nielicznych gazet sportowych. Ja bazowałem na Przeglądzie sportowym. Miałem wówczas 12-lat ale jak dzis pamiętam iż szybko rano pobiegłem do kiosku PS ( trzeba się był spieszyć bo dostawali tylko trzy numery) aby zobaczyć wynik finału i do dziś pamiętam moją radość.
Nawet wówczas nie śniłem iż za 30 lat będę mógł sobie oglądać mecze AV, szukać informacji na Internecie, kupić sobie koszulkę klubową itd. Takie były czasy, tylko radość jak swój klub wygrywa ta sama.
Tak było Robert, zapomniałeś jeszcze dodać że „Przegląd Sportowy” docierał w ówczesnych czasach z jedno dniowym opóznieniem, tzn. poniedziałkowy Przegląd kupowało się we wtorek. Tak też było ze „Sportem” katowickim. Tak przynajmniej było w Trójmieście.
Rok pózniej jak Villa grała jako obrońca Pucharu ,w ćwierćfinale odpadliśmy z Juventusem [Widzew Łódz doszedł wtedy do półfinału] i Boniek nam strzelił bramke na Villa Park to pamiętam też artylkuły, bo pózniej Juve grało z Widzewem.