Lepieje: Villa zakładnikiem Houlliera
Lepiej mieć chorego Houlliera
Niż zdrowego McAllistera
Gerard Houllier powinien na weekend wrócić do domu. Jego stan zdrowia jest na tyle stabilny, a potrzebne badania przeprowadzone, że może opuścić szpital. Jednak coraz częściej pojawia się pytanie: co dalej?
Gary McAllister, który w tej chwili pełni obowiązki menedżera drużyny twierdzi, że Francuz wróci na Villa Park. W kolejnych wypowiedziach nie pozostawia złudzeń, że miejsce GH jest w klubie. Tyle, że nigdzie nie powiedział w jakiej roli miałby wrócić. Owszem podkreślał, że Houllier wrócił do trenerki, bo mu brakowało atmosfery szatni oraz szczypty ekscytacji jaka wiąże się z tą pracą. Jednak począwszy od osób w zarządzie klubu po lekarzy podkreślane jest, że powrót na obecne stanowisko to duże ryzyko. Kurtuazyjnie jest to ryzyko dla zdrowia Houlliera, ale faktycznie jest to ryzyko dla samego klubu, który myśląc o wysokich celach nie może sobie pozwolić na brak stabilizacji.
Jeszcze zanim francuski szkoleniowiec podupadł na zdrowiu spekulowano, że po tym sezonie zostanie dyrektorem sportowym w klubie, a prowadzeniem drużyny zajmie się ktoś inny. Houllier przynajmniej raz w tym sezonie był jedną nogą poza klubem, ale w styczniu uratował posadę. Wydaje się, że Lerner przekonał się, że GH może być pomocny w budowaniu drużyny, która nie ogołoci skarbonki klubowej tak jak to było za czasów Martina ONeilla. Ze względu na szerokie kontakty, osobiste przyjaźnie Francuz wydaje się być znakomitym pociagnięciem ze strony zarządu.
Kto miałby poprowadzić drużynę? Naturalną kontynuacją pracy GH byłoby pozostawienie drużyny pod ręką Garyego McAllistera. Szkot dobrze zna koncepcję drużyny, którą rysuje Houllier. Byłby bezwolnym narzędziem w rękach dyrektora sportowego i ewentualne sukcesy opromieniłyby Francuza, a za klęskę zapłaciłby Szkot. Media już spekulują tym tropem wciskając nam Roberta Snodgrassa z Leeds, który grał w tym zespole gdy McAllister prowadził Pawie.
Jest też trop liverpoolski. The Reds ostatnio wykupują masowo piłkarzy Aston Villi lub rywalizują w pozyskiwaniu zawodników z kontynentu. Houllier wciąż jest mocno związany z tym klubem i nawet pod znakiem zapytania jest czy nie bardziej niż z obecnym miejscem pracy. Teraz podrzuca się do Aston Villi innego ex-liverpoolczyka, Rafę Beniteza. Hiszpan po nieudanym epizodzie w Interze chciałby wrócić na Wyspy. Świetny taktyk, ale w długoterminowej pracy sie nie sprawdza. Dużo łączy go z MONem. duże wydatki transferowe i niewielkie korzyści sportowe, a na koniec pozostała rozbita drużyna z przepłacanymi wynalazkami.
Po drugiej stronie Mersey kolejny zbawienny sezon notuje David Moyes. Swego czasu typowany na następcę Alexa Fergusona. Ostatecznie od kilku sezonów z mizernym budżetem wciąż kończy w okolicach szóstego miejsca. Niestety w europejskich pucharach kompletnie sobie nie radził, a nieliczne występy potem odbijały się czkawką w ligowych zmaganiach. Już w ubiegłym sezonie był przymierzany do pracy na Villa Park, ale MON najpierw utrzymał posadę, a gdy zrejterował to Moyes nie dał się przekonać do takiego zdradzieckiego ruchu, żeby zostawić zespół na kilka dni przed początkiem sezonu. Co ciekawe pojawiły się już informacje, że Moyesa na stanowisku menedżera The Toffees zastąpi właśnie ONeill.
Rzadziej wspominani są Mark Hughes, któremu kończy się kontrakt z Fulham, ale najprawdopodobniej przedłuży go oraz Sam Allardyce, którego gwiazda lekko przygasła po nieudanej misji odbudowania Blackburn.
Warto przypomnieć, że rok temu przy miejscu po Martinie ONeillu pojawiło się kilkanaście nazwisk, ale zarząd wyciągnął królika z kapelusza. Wszystkie zakłady bukmacherskie wzięły w łeb, bo absolutnie nikt nie spodziewał się, że to Houllier obejmie rządy na Villa Park. Możliwe, że podobnie będzie i tym razem, a może uparty Francuz będzie chciał na przekór losowi nadal ryzykować życiem by bawić się w swój futbolowy świat. Czy Randy Lerner będzie mógł odmówić choremu człowiekowi? Czy kibicom będzie wypadało żądać głowy menedżera wiedząc, że może to doprowadzić do kolejnego zawału?








Będę powtarzał że najlepszy schemat dla nas to: GH – dyrektor sportowy; Moyes – trener. I chyba ciężko się nie zgodzić. Jakby te posady były obsadzone jak wyżej napisałem to cukiereczek 😉 Moyes z Evertonem wałęsa się zawsze w okolicach 6-7 miejsca ale należy dodać że na transfery dostaje ochłapy o ile w ogóle coś dostaje. Co by było gdyby dać mu trochę gotówki?
tylko teraz ma być jakas durna zasada fair play, ze nie można wydac więcej niż się ma przychodu, więc nie wiem jak to będzie z ta ekstra kasą. Z drugiej strony jak pogonimy Warnocka i Younga to parę monet wpadnie
Nie mozna wydać więcej od przychodu ?? Oj, to w Angli nie przejdzie, co na to araby z Man.C. czy Romek z Chelsea ? Czy to jest jakiś przepis który ma jakos oficjalnie wejść od przyszlego sezonu? Bo na dżentelmeńską umowe między klubową bym nie liczył.
Ale w sumie dla nas mógłby wejść taki przepis 😉 Mamy dobrą młodzież a kokosów co okienko nie wydajemy(za wyjątkiem poprzedniego). Gorzej by było z innymi klubami tylko tak jak Bruno napomniał wątpię że ten przepis wejdzie w życie a już na pewno nie w premier league.
UEFA ma nadzorować czy kluby na koniec sezonu zbilansowały budżet czyli czy na transfery i wypłaty nie wydały więcej niż zarabiają z biletów i sponsoringu. Chodziło o to, żeby nie było więcej akcji szejk, który w sezon buduje drużynę za setki milionów.
Wątpię, żeby to realnie działało mimo, ze Platini się odgrażał, że będą ciężkie sankcje.