Porażka na Emirates

Dotychczasowe mecze naszej drużyny z „”Wielką Czwórką”” zawsze wyglądały tak samo: każdy przewidywał wysoką porażkę naszej ekipy a po 90 minutach to nasza drużyna schodziła z boiska zwycięsko. Dziś było inaczej i większość osób typowała remis. No i jak przewidywania były inne to i sam mecz potoczył się inaczej.

Spotkanie na Emirates rozpoczęliśmy w identycznym zestawieniu jak te z ostatnich spotkań, kiedy każdego napotkanego rywala odprawialiśmy do zera. Już pierwsze minuty pokazały, że będzie to bardzo ciężki mecz. Z upływającym czasem Arsenal pokazywał kto jest lepszy na boisku, a nasza drużyna skupiała się na ewentualnych szansach do kontrataku.

Z bardzo defensywną grą i odrobina szczęścia udało nam się dotrwać do przerwy przy zerowych stanach licznika.

Po przerwie obraz gry nie zmienił się, ale Arsenalowi brakowało piłkarza o numerze 4. Wenger chcąc zgarnąć pełną pulę sięgnął jednak po swojego kapitana w 58 minucie, co jak się później okazało było kluczem do efektownej wygranej.

Już po siedmiu minutach po swoim wejściu Cesc pokazał ile znaczy jego osoba dla Arsenalu. Fabregas wykonywał rzut wolny z ok. 25 metrów, Gabriel Agbonlahor nie raczył wyskoczyć stojąc w murze i to głównie za jego sprawą Friedel musiał wyciągać piłkę z siatki.

Kiedy Villa otrząsnęła się po straconej bramce, MON dokonał zmiany Delph za Lukea Younga, nasza ekipa zaczęła przeć naprzód co za tym idzie odsłaniając się.

Po fatalnym zagraniu Milnera prosto pod nogi Traore straciliśmy drugiego gola, który na dobre zaprzepaścił nasze szanse na korzystny rezultat. Traore długim podaniem uruchomił Walcotta, a młody anglik obsłużył krótkim odegraniem pędzącego na pełnym gazie Fabregasa. Cesc uderzył obok bezradnego Friedela i wynik wyglądał już 2-0 dla gospodarzy.

Druga bramka Hiszpana spowodowała również jego kontuzję i chwilę później Fabregas opóścił plac gry.

Końcowe minuty nie były już emocjonujące, gdyż nawet jedyna dogodną sytuację w meczu zmarnował Gabriel Agbonlahor.

Kiedy każdy z naszych piłkarzy marzył o końcowym gwizdku Abou Diaby pogrążył The Villans zdobywając trzeciego gola. Pomocnik Arsenalu bezkarnie operował piłką na 25 metrze od naszej bramki podszedł sobie bliżej i spokojnie przymierzył bez żadnej reakcji naszych obrońców. Friedel nie zdołał sparować piłki i ta przy słupku wpadła do siatki.

Ten mecz możemy zapisać jako same straty. Przegraliśmy po raz pierwszy w tym sezonie z drużyną z górnej części tabeli. Przerwaliśmy passę czterech kolejnych zwycięstw bez straty gola oraz siedmiu kolejnych spotkań bez porażki. Do tego we wtorek na Villa Park nie zagra Ashley Young, który obejrzał dzisiaj 5 żółtą kartkę w tym sezonie.

Arsenal 3-0 Aston Villa

65 – Fabregas

81 – Fabregas

90 – Diaby

 

Arsenal: Almunia – Sagna, Gallas, Vermaelen, Traore – Song, Denilson (Fabregas, Ramsey), Diaby – Nasri, Arszawin, Eduardo (Walcott)

Aston Villa: Friedel – L. Young (Delph), Dunne, Cuellar, Warnock – Downing, Milner, Petrov, A. Young – Agbonlahor, Heskey (Carew).

Możesz również polubić…

12 komentarzy

  1. Kuba pisze:

    No cóż, aż tak wysoko się nie spodziewałem. Mam nadzieję że MON przemyśli parę rzeczy i 29.12 na Villa Park nie powtórzy się pogrom z przed roku.

  2. Agbonlahor pisze:

    Już mecz ze Stoke był zwiastunem nie za wysokiej formy naszych grajków. Uciułaliśmy skromne 1:0 a i gościom nie uznano prawidłowo strzelonej bramki przez Sidibe. Dzisiaj nasza bezradność wręcz eksplodowała i koło 70′ błagałem o dowiezienia tego niekompromitującego wyniku jakim było wówczas 1:0. Zawiodły przede wszystkim przednie formacje jak i środek pola. Obrońcy a przede wszystkim Friedel nie zasłużyli na taki wynik…Heskey czy Carew więcej pożytku robili przy rożnych dla rywali niż w akcjach ofensywnych, Gabby po swojemu – 3 sprinty i stójka, środek nieciekawie a skrzydła można przemilczeć z gwiazdorzącym Ashem na czele(szkoda, że jak miał piłkę przy nodze to sam nic nie zrobił) Myślę, że dzisiejsza gra to nawet i na niemający formę Liverpool to za mało…

  3. ticy pisze:

    Wygrali z United, nie poradzili sobie z Arsenalem. Dla mnie to wielki szok, że padł wynik aż 3:0 ! Po cichu liczyłem na wygraną Aston Villi ponieważ jestem kibicem „Czerwonych Diabłów” i dzięki tej wygranej, „Red Devils” mieliby większą przewagę nad Kanonierami. Mam nadzieję, iż Aston Villa wejdzie do „Wielkiej Czwórki” zabierając miejsce Liverpoolowi i grzebiąc szanse Manchesteru City. Pozdrawiam wszystkich prawdziwych kibiców futbolu.

  4. voovoo pisze:

    ticy… żebyś się nie zdziwił 🙂 Liverpool nie będzie niżej niż na 4 miejscu ;]

  5. Kuba pisze:

    Voovoo nie jesteś chyba menedżerem LFC żeby stawiać tak odważne sądy;P
    Jak Aston Villa mimo porażki utrzyma tą samą forme, to wychodzi na to że o 4 miejscu to możecie zapomnieć;)

  6. treviss pisze:

    nie wygramy z Liverpoolem jesli MOn wystawi identyczny skład…
    i znow po raz 3 z rzeduu przyjdzie styczniowy kryzys trwajacy do marca i Villa zaczenie masowo tracic punkty 🙁
    ile mozna grac tym samym składem?
    czemu nie gra Collins, Sidwell, Reo, Delph ?

  7. voovoo pisze:

    Kubo, pozyjemy zobaczymy ;d

  8. max95 pisze:

    Rzeczywiście, MON musi zmienić wkońcu skład. Mnie osobiście nie przekonuje Heskey, Downing tez mógłby odpocząć, a do składu wskoczyłby Sidwell (Milner na skrzydle). Mogliby też zagrać jednym napastnikiem.

  9. treviss pisze:

    Downing i milner musza grac bo z L’poolem nie zagra Young
    do srodka pewnie wejdzie Sidwell lub Reo

  10. Agbonlahor pisze:

    Tu już chyba nie chodzi o zmiany w wyjściowej jedenastce lecz o zmiany w ciągu meczu, których jest jak na lekarstwo. Jest 3-0 dla Nas to MON zmian nie robi bo wszystko jest dobrze, jest remis po 0 to MON wychodzi z założenia, że rezerwowi nie dadzą rady…i tak w kółko

  11. Kuba pisze:

    Musimy robić zmiany bo przy obecnym terminarzu się zamęczymy. Już chyba bym wolał zremisować piłkarzami z ławki, niż wymęczyć 1-0 pierwszym składem. Nadal nie mamy takiej kadry, że dwie jedenastki, a bynajmniej 11+ławka, żeby były równo mocne.
    A jak tak dalej pójdzie, to się powtórzy 5-0 z marca i zaczniemy regularny marsz w dół tabeli.

  12. Cisse pisze:

    Nie spodziewałem się porażki.

Dodaj komentarz