Źródło:
Pod koniec meczu Joe Bennet sfaulował Garetha Barry'ego tuż przy linii końcowej. Mancini doskoczył do sędziego i żądał ukarania piłkarza Aston Villi żółtym kartonikiem. Stojący w pobliżu Paul Lambert zareagował nerwowo i miedzy menedżerami wywiązała się ostra wymiana zdań.
Włoski szkoleniowiec ManCity żali się w mediach, że na Etoihad przyjeżdżają menedżerowie, którzy sa skorzy do kłótni. Powinni się zamknąć, a pyskują. Gdy pojadą na Old Trafford to siedzą cicho. Mancini czuje się niekomfortowo i ma już dość tego typu ludzi. Włoch czuje się jeszcze bardziej upokorzony, bo jego drużyna przegrała mecz pucharowy na własnym stadionie i gdy się ma w składzie takich piłkarzy jak Tevez, Lescott, Toure, Barry Milner czy Balotelli to trudno się zasłaniać tym, że grało się rezerwowym składem.
Lambert dystansuje się od całego zajścia. Twierdzi, że nie ma problemu z tym, że Mancini chce, żeby się zamknął. W meczu są emocje, więc obaj sobie pokrzyczeli i menedżer The Villans nawet już nie pamięta szczegółów. Najważniejsze, że drużyna była trochę przybita wysoka porażka w lidze z beniaminkiem, a po wygranej na Etihad odzyskała rezon.
Fabian Delph zdradza kulisy wygranej. Paul Lambert przekonał ich w szatni, że sa w stanie pokonać mistrza kraju i to na ich własnym stadionie. Zresztą sam Szkot nie krył tego w zapowiedziach meczowych. Oznajmił, że Villa przyjechała wygrać mecz, bo nie ma nic do stracenia. Piłkarze wyszli bez presji, bo i tak wszyscy stawiali, że mogą odpaść z pucharu. Tymczasem spłatali figla możnym i ukradli wiktorię w doliczonym czasie.