Mało kto przypuszczał, że ten bardzo słaby sezon zakończymy w górnej połówce tabeli. A jednak dwa dość nieoczekiwane zwycięstwa z klubami wyżej notowanymi sprawiły, że sezon kończymy na dziewiątej lokacie.

Dzisiejszy dzień przyniósł nam kibicom Claret & Blue same dobre wieści. Po pierwsze wygrywamy (w końcu!) na własnym stadionie w Liverpoolem. Po drugie żegnamy odwiecznych rywali zza miedzy, którzy co prawda z Pucharem Ligi w garści i przyszłoroczną edycja Ligi Europy, ale przyszłe rozgrywki ligowe spędzi w Championship.

Wracając do naszego meczu. Jedynego gola spotkania zdobył (przymierzany do LFC) Stewart Downing, który po dośrodkowaniu Albrightona wpakował, mocnym strzałem, piłkę z bardzo ostrego kąta do bramki bezradnego Reiny.

Najlepszą okazję do wyrównania nasi rywale mieli w drugiej części gry, kiedy Luis Suarez umiejętnie sprowadził na ziemię dwóch naszych obrońców i podał do Raula Meirelesa. Ten jednak nie pokonał Brada Friedela, który do spółki z Richardem Dunnem zdołali zatrzymać piłkę zmierzającą di bramki.

Nasi mogli jeszcze w końcówce podwyższyć, ale Agbonlahorowi zabrakło centymetrów by po podaniu Benta razem z piłką wjechać do pustej bramki. Do ostatnich minut wynik nie uległ zmianie i to my cieszymy się z 3 punktów, a Gary McAllister po dwóch świetnych wynikach na zakończenie sezonu dołącza chyba do grona potencjalnych zastępców GH na stałe.