Źródło: Birmingham Mail
Ostatnie osiągnięcie AV w postaci szóstego pod rząd braku zwycięstwa na własnym stadionie sprowokowało chyba Alexa McLeisha do pewnych przemyśleń. Wygląda na to, że Szkot wreszcie zaczyna tracić cierpliwość oglądając marną postawę wiekowych już gwiazd Aston Villi. Rezultatem jest ostrzeżenie seniorów, że oczekuje od nich gry na międzynarodowym poziomie. W przeciwnym razie.... no właśnie, tego AML już nie wyartykułował jakby wystraszony własną odwagą. Faktem jest, że nasze międzynarodowe gwiazdy znacznie lepiej wypadają w meczach narodowych reprezentacji, ale jakoś te umiejętności zanikają, gdy założą koszulki claret & blue. A gra coraz bardziej kuleje.
Czy to oznacza, że szykuje się jakaś rewolucja w AV ? Czy może czas na silny wstrząs w obronie, co sugeruje stały komentator poczynań AV, Mat Kendrick ? Czy też może kibice wreszcie doczekają się respektowania swoich żądań, które gorąco choć mało uprzejmie wyrazili w skandowaniu, w którym często cenzuralne były tylko słowa: „Warnock” i „Hutton” ? Pozbądźmy się złudzeń. Rewolucji nie będzie, ewolucji chyba też nie, już raczej czeka nas jakiś atawizm.
Występ swoich doświadczonych gwiazd AML ocenił jako dość nerwowy, a to dlatego, że występowali przed własną publiką. Dobre, prawda ? Może gdyby AML wcześniej odkrył tę przypadłość swojej 11-ki, to zabroniłby ogłaszania harmonogramu spotkań AV na Villa Park i mecze rozgrywał po kryjomu, znienacka. A najlepiej późną nocą i w ciemności. Przynajmniej byłaby szansa, że Warnock nie trafi.
Drugą przyczynę słabych wyników AV dostrzegł szkocki trener w braku zgrania zagranicznych zawodników, których ma przecież aż 10 w pierwszym składzie, a którzy do pełnego zgrania wymagają rozegrania 15-20 spotkań. W konsekwencji pojawiły się drobne niespójności w zagraniach, które muszą być wyeliminowane.
Faktem jest, że nawet AML miał problem z uwierzeniem w to, co robią chłopaki w pierwszej połowie meczu z QPR. A to już musiało naprawdę nim wstrząsnąć, bo co by nie mówić Szkot nie jest człowiekiem małej wiary, skoro wciąż wierzy w Huttona. McLeish zauważył też, że drużyna „przechodziła” te 45 minut, grała bez wyobraźni i kreatywności. Zauważyli to zapewne też kibice. I to już jakieś 20 kolejek temu. Szkoda, że AML nie zapytał żadnego z nich, czy może widział to, czego on nie widział. Ale ważne, że w końcu dostrzegł.
A samobójcza bramka Warnocka ? To też AML potraktował z ojcowską wyrozumiałością, bowiem wszyscy popełniamy błędy, ale pozostaje mieć nadzieję, że takie właśnie sytuacji przyczyniają się do wzmocnienia zawodnika. I już wszystko jasne. Warnock próbował nabrać „twardości” już w meczu z Evertonem, ale widać niedostatecznie się „sprężył”. W meczu z QPR odniósł sukces. Zapewne jest już tak zdeterminowany, że w następnym meczu w Newcastle nie da Givenowi żadnych szans.
Obserwując poczynania Alexa McLeisha i większości zawodników AV trudno zachować spokój, powściągliwość i obiektywizm w ocenie. Może do którejś kolejki taka sztuka mi się udawała, jak i udawało się Szkotowi udawać, że wie, co robi. Ale może w przeciwieństwie do Alexa jestem po prostu człowiekiem małej wiary i dużych obaw. O czyhającą za plecami Chamiponship.
pozwoliłem sobie na drobną ingerencję w tekst i zrobiłem podwójne odstępy w edytorze, to wtedy tekst właściwy jest bardziej przejrzysty.
Co do ryżego to nie mogę słuchac tych jego pierdół. Ileż to razy przestrzegał, że jak bedą w defensywie błedy to ława. I co. Jakby nie kontuzje to i tak żelazna jest czwórka Hutton-Collins-Dunne-Warnock.
Problem w tym, że nie ma zbytnio kim potasowac tego układu. Cuellar jest zdrowy raz w miesiącu, Clark gra piątego obrońcę i pod nieobecnośc Herda ma czyścic przedpole, a Baker i Enda chyba nie znajduja uznania w oczach AMc. Jest jeszcze Lichaj, ale wraca po ciężkiej kontuzji więc dałbym mu trochę czasu na okrzepnięcie.