


Źródło:
Korzystając z przerwy w rozgrywkach ligowych zdecydowałem się wzbogacić panteon aktywnych autorów i urozmaicić nieco swymi światłymi przemyśleniami monotonię przedmeczówek, przeplatanych czasem Lepiejami.
Wszyscy zapewne życzymy sobie awansu Aston Villi do najbardziej elitarnych rozgrywek piłkarskich na świecie. Z drugiej strony sam awans nie przesądza jeszcze o osiągnięciu przez zespół szczytów piłkarskiego rzemiosła. Przykłady można mnożyć: choćby Crystal Palace czy Newcastle, które regularnie uprawiają swoją drogę up & down, między Championship a Premier League. Czy więc nie lepiej posiedzieć w CL dłużej i wejść przygotowanym na PL, niż stać się dawcą punktów i po sezonie ze wstydem wrócić do CL (vide: Derby).
The Villans utrzymuja się co prawda w strefie barażowej, ale jest to czysto iluzoryczny pobyt, zważywszy że Derby i Ipswich są tuż, tuż, a maja po jednym meczu zaległym (oczywiście muszą je jeszcze wygrać). W zasadzie punktowo AV nie wypada źle, odnosząc obecne wyniki do poprzedniego sezonu. W pierwszej połowie sezonu Villa uciułała 34 punkty, mając na koncie tylko 5 porażek i to (o ile dobrze pamiętam) 3 z nich zarobione na początku sezonu. Obecne 26 punktów pozwala na założenie, że przeskoczymy ten wynik i jeśli The Villans myślą o awansie (czy raczej o barażach) muszą przekroczyć barierę 40 punktów. W zasadzie strefa baraży zaczyna się od 70 punktów, ale żeby Claret & Blue osiągnęli ten pułap muszą w pierwszej połowie sezonu zrobic sobie zapas. A to dlatego, że w zdecydowanej większości przypadków drugą połowę sezonu mają zdecydowanie słabszą. Tak było w zeszłym roku (34/28 pkt), ale i tak było za najlepswzych czasów Martina O’Neala (2008/09: 37/25 i 2009/10: 35/29). Wyjątkiem był sezon z Gerardem Houllier (2010/11: 23/25), ale to był w ogóle dziwny sezon dla AV, zwłaszcza cześć I połowy bez regularnego trenera. Potem Alex McLeish i pierwszy poważny wstrząs 23 w pierwszej połowie i tylko 15 w drugiej. Ciąg dalszy zjazdu w dół w pierwszej połowie sezonu 2012/13 18 pkt. i nadzieja z nadejściem Paula Lamberta: 23 pkt. Potem było juz tylko gorzej i gorzej: 20/18 pkt, 21/17 pkt i end of the story 8/9 pkt.
Zapewne bardziej miarodajnym wskaźnikiem skuteczności gry AV jest średnia punktów na mecz: najwyżswza za MONa w pierwszych połowach sezonów 2008/09: 1.95 pkt i 2009/10: 1.84 pkt. Średnia w tych sezonach wyszła odpowiednio 1.63 i 1.68 pkt. W I połowie zeszłego sezonu The Villans wypracowali 1.48 pkt na mecz, a średnia w sezonie 1.35 pkt. Obecnie, zakłądając że do końća tej połowy sezonu AV nie zdąbędzie punktu jest to bardzo przyzwoite 1.13 pkt na mecz. To dobry prognostyk na przyszłość, a ten zły ?
Steve Bruce się ten zły nazywa. Czy ten trener moze wprowadzić AV do Pl ? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Czy w tym sezonie ? Tu już jestem umiarkowanym optymistą, ale nie przesądzałbym sprawy, że to sie nie uda. Przed każdym sezonem robię sobie zestawienie spotkań AV i prognozuję wyniki. Na ten sezon wyszły mi 73 punkty, czyli takie minimum barażowe. Korygując tę prognozę po każdym spotkaniu na dzień dzisiejszy wychodzi mi 74 punkty. I jak tu nie być optymistą ?
A jednak trudno mi nim być. Nie jestem pewien czy chcę awansu w tym sezonie, no chyba, że byłoby to warunkiem zmiany trenera. Bruce funduje nam, kibicom emocjonalna huśtawkę. Drużyna wygrywa w niezłym stylu, by za chwilę pokazać totalny antyfutbol i zawstydzić swoich kibiców żałosną porażką. SB dobrze wie, że dorzuci 1-2 wygrane z dołem tabeli i odzyska na 2-3 tygodnie kibicowski kredyt zaufania. Tyle, że dół tabeli jest liczba skończoną i relatywnie małą. Ktoś już tuy zwrócił uwage, że CL to dziwna liga - można ponosić żenujące porażki i nadal trwać w strefie barażowej. Fakt, w zasadzie ta liga co sezon to trzon: 2-3 zespoły, które walczą o pewny awans, i z 15 drużyn, które myśla o barażach. I realnie moga myśleć, bo w CL dziś jesteś 16, jutro 6. To akurat nie jest wada, a wręcz przeciwnie dodaje atrakcyjności rozgrywkom. Tyle, że nie pokazuje rzeczywistej zdolności barażowych drużyn do walki na poziomie PL.
W moim odczuciu The Villans brakuje kreatora na boisku i kreatora w postaci trenera. W pierwszej kolejnosci potrzebny jest nowy trener z wizją, pomysłem, ale niekoniecznie eksperymentator (to już znamy: Sherwood, Remy), ani rewolucjonista (to też juz znamy: Lambert). Potrzebny jest ktoś ze świeżym spojrzeniem, kto zaciekawi zawodników nieszablonowymi rozwiązaniami i transformuje grę The Villans z epoki późnych lat 80. XX wieku w drugą dekadę XXI wieku.
I tak zawsze będzie wśród kibiców dylemat: czy lepiej grać nudnie, ale skutecznie ciułać punkty, czy interesująco, ale ryzykownie ? Cóż, pewnie najlepiej interesująco i ciułać punkty.
PS. Może cyklicznie będę coś wrzucał w przerwach w rozgrywkach, żeby tchnąć nieco życia w stronkę.



Poza tym awans i nawet roczna przygoda w PL to duuuużo większa kasa niż kończący się parasol spadkowicza