Źródło:
Słabe występy The Villans w tym sezonie nie wydają się martwić Paula Lamberta, a i Lerner z Faulknerem popadli w pełne zadumy milczenie. Zaufanie jakim obaj panowie obdarzyli szkockiego szkoleniowca wydaje się być niewyczerpane, ale niekoniecznie odnosi się to do kibiców. Choć słychać już pierwsze głosy zniecierpliwienia to jednak w porównaniu z poprzednim sezonem kibice zachowują się wręcz wzorowo w stosunku do Szkota. Zapewne McLeishowi nie pomagał fakt, że przeszedł do AV z SHA, które co prawda spuścił w pięknym stylu do niższej ligi, ale jeśli dzięki temu liczył na wdzięczność ze strony kibiców Claret & Blue to się mocno przejechał na swoich kalkulacjach.
Tymczasem Paul Lambert jakby nie dostrzegał fermentu w linii ataku wywoływanego tradycyjnym marudzeniem Benta, ani słabą postawą zdziesiątkowanej kontuzjami obrony. Szkot cierpliwie realizuje swój plan, wszystkim dokoła każąc czekać i patrzeć. Nigdy nie podawał żadnych terminów, kiedy, co i jak, więc i nie musi się z niczego tłumaczyć. Ostatecznie wystarczy, że utrzyma AV w PL i już może powiedzieć, że nie jest gorzej niż w zeszłym sezonie. A że nie jest lepiej ? Cóż, w końcu buduje zespół od podstaw. Warto dodać, że pewna część kibiców pogodziła się nawet ze spadkiem, jeśli tylko ma to pomóc odbudować zespół i w przyszłości znów stanowić realne zagrożenie dla najsilniejszych ekip PL. Trudno się dziwić tej grupie fanów The Villans, bowiem chyba wszyscy mają już serdecznie dość siermiężnej gry z czasów McLeisha czy kaprysów gwiazd i ich demolujących budżet oczekiwań finansowych. Nadal w zespole brak jest lekkości i finezji gry, to fakt, ale widać coraz większe zaangażowanie chłopaków, z których wielu dostało niespodziewanie szansę gry w najsilniejszej lidze świata. Nie dość więc, że muszą szlifować umiejętności to jeszcze wbić się w nowy dla nich rytm gry opracowany dla zespołu przez Paula, a także zdobywać doświadczenie na niezwykle wymagających rywalach.
Tymczasem Lambert szykuje kolejne wzmocnienia dla zespołu w styczniowym oknie transferowym. Przede wszystkim celem jest dokupienie zawodników dla tych formacji, które w obecnym stanie ograniczają trenerowi realizację różnych koncepcji ustawień. Jako przykład Paul przytacza tu aktualne problemy w środku obrony. Lambert jak zwykle nie mówi o konkretach, ale jedynie o powiększeniu składu, co z jednej strony pozwoli mu na większą swobodę w doborze zawodników, a z drugiej wprowadzi element konkurencji między zawodnikami.
Zjawisko nasilonej konkurencji obserwujemy właśnie w linii ataku, gdzie etatowo występuje duet Agbonlahor – Benteke, a Bent głównie grzeje ławę. Zresztą Weimann też. Tyle, że ten ostatni nie narzeka i cieszy się każdym wyjściem na boisko, udowadniając że gra sprawia mu po prostu radość. Natomiast Bent zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, któremu tata nie pozwolił wejść do piaskownicy, a kiedy już pozwoli to Darren stwierdza, że zabawki są nie te, które by chciał i bawił się nie będzie. Paul zdaje się tym nie przejmować, nie wykazując zniecierpliwienia dla angielskiego napastnika, ani nie grożąc mu wystawieniem w oknie transferowym. A i Bent nie używa styczniowych transferów jako narzędzia nacisku na Lamberta, chyba nieco obawiając się, że jak przesadzi to może faktycznie zostać ukarany grą dla Liverpoolu.
Paul Lambert dostrzega postęp w grze swoich podopiecznych, choć wielu kibiców próżno szuka faktycznych przesłanek poprawy jakości gry The Villans. Szkot apeluje o cierpliwość, mówiąc wyraźnie, że nic nie dzieje się przez jedną noc, na efekty takiej przebudowy zespołu potrzeba czasu. Kibice cierpliwie czekają, zapewne zmęczeni marnymi pokazami The Villans, ale i wciąż pełni wiary w umiejętności Szkota oraz nadziei, że już ten kolejny mecz podkręci ich drzemiący entuzjazm i pozytywne emocje.