W futbolowym światku funkcjonuje hasło "panic buys," gdy klub postawiony pod ścianą próbuje ratować sytuację kadrową. U nas się mówi co nagle to po diable czy jakoś tak i świetnie to oddaje wartość takich panicznych zakupów, a przed nimi stoi Aston Villa. Po dwóch kolejkach drużyna Lamberta jest najgorszą w lidze, no na równi z beniaminkiem z Southampton, ale Święci mają za sobą wyjazd do mistrza kraju.

Paul Lambert wystartował niemal z nowym projektem, a gra wygląda równie beznadziejnie jak za koszmarnych czasów McLeisha. Pada mit świetnej akademii, bo młodzi nie są w stanie dźwignąć gry na poziomie Premierleague, więc kibice już nawołują, żeby Randy Lerner sypnął groszem, bo trzeba ratowac się przed spadkiem.

Media podchwyciły te żałosne nuty i wpychają Lambertowi kolejnych piłkarzy. A to powalczymy o Carrolla, a może Downing wróci i jeszcze Adama ze sobą zabierze. Jak nie to chociazby Sturridge'a, bo się kisi na ławie Chelsea. Za darmo jest do wzięcia Michael Owen. A to spenetrujemy Blackpool, bo tak dobrze zaczęli sezon w Championship, a furorę robi młody Ince, a może wreszcie starczy funduszy na Cresswella i jeszcze Zahę z Palace wyrwiemy. Może przyjdzie Doyle by wzmocnic atak, a może młody Benteke z Genk, bo teraz jest szał na Belgów.

Lambert zapowiedział, że jest umówiony na rozmowy z Lernerem i Faulknerem i wspólnie rozważą co dalej. Jak do tej pory priorytetem było wypchnięcie z Villa Park Warnocka i Huttona, ale jakoś chętnych brakuje, więc albo poluzuje się trochę dyscyplinę budżetową albo Szkot będzie musiał radzić sobie z tym co ma w klubie. Spodziewam się, że prędzej przyjdą jacyś "strażacy" z wypożyczeń, którzy będą ratować pożar niż dodane zostaną wzmocnienia na stałe.