Źródło:
19-letni pomocnik Aston Villi Ebby Nelson-Addy pogra sobie przez tydzień w St. Johnstone prowadzonym przez Steve’a Lomasa. Nelson-Addy szkoli się w renomowanej akademii AV pod okiem Gordona Cowansa i Kevina McDonalda. Pochodzący z Milton-Keynes pomocnik odegrał kluczową rolę w zespole młodzików Tony’ego McAndrew w sezonie 2010/11 w walce w lidze i w FA Youth Cup, gdy Mode Lwy sięgnęły po puchar. Eddy zdobył też 5 bramek grając w Barclays Premier Academy League. Pomocnik najlepiej czuje się w środku pomocy, ale potrafi też grać na prawej flance w obronie. Tygodniowa próba w St.Johnstone jest kolejnym etapem stopniowego wdrażania zawodnika do gry w pierwszym składzie Aston Villi w nowym sezonie. Nelson-Addy doznał bardzo poważnej kontuzji wiązadła kolanowego po faulu Tomosa Robertsa podczas meczu półfinałowego z Newcastle w FA Youth Cup i ostatnich 12 miesięcy spędził na rekonwalescencji.
A tymczasem świeżo upieczony strzelec pierwszego składu AV, czyli Andreas Weimann znów pokazał swoją klasę zdobywając 2 bramki w meczu Rezerw przeciwko Norwich. Dzięki zwycięstwu 2 : 0 chłopaki Kevina McDonalda znacznie zbliżyli się do zdobycia tytułu. Nie popisali się za to Nathan Baker i Benji Siegrist, którzy zdaniem komentatorów powinni zostać usunięci z boiska za dokonane faule. Fakt, że Villa nie kończyła meczu w dziewiątkę zawdzięczamy jedynie dość tolerancyjnemu sędziowaniu Neila Redforda. Pierwszą bramkę zdobył Andreas na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy, drugą w 70. Co ciekawe obie głową i po znakomitych podaniach skrzydłowego Courtneya Camerona.
Obserwując jak znakomicie radzą sobie zawodnicy AV z Akademii i w Rezerwach można optymistycznie patrzeć w przyszość naszej drużyny. Oczywiście decydujący glos ma tu Alex McLeish, który od początku objęcia stołka mówił o budowie nowej drużyny. Z jednej strony ma więc Villa potencjał rozwojowwy, a z drugiej zawodników balansujących na granicy wieku emerytalnego. Wnioski na nowy sezon są więc oczywiste. AML ma duża szansę zbudowac nowy zespół, który zacznie się znów liczyć w Premier League i będzie stanowić dumę wszystkich prawdziwych kibiców.
Z drugiej strony przy strategii boiskowej McLeisha to nawet gra w pierwszej drużynie niczego nie gwarantuje, bo co może pokazać młody pomocnik czy napastnik gdy jego zadaniem jest blokowanie dostępu do własnej bramki w meczu z Wigan czy Stoke.
Niekoniecznie muszą to być gwiazdy,znane nazwiska,aby AV była liczącą się drużyną w rodzimych i europejskich rozgrywkach.Za niewielkie pieniądze można znależć solidnych graczy,nie zapominając o zdolnej młodzieży,którą już mamy.Sęk w tym,czy szkocki szkoleniowiec jest w stanie to zrobić?Czy jego ambicje nie przewyższają jego możliwości?
Nie mam tyle wiary w McLeisha,co autor tego artykułu,ale mam nadzieję,że manager(na którego jesteśmy skazani)wyciągnie odpowiednie wnioski z popełnianych błędów i da AV i jego kibicom to czego oczekują.Ktoś może zapyta,czego oczekują?
Pominę marzenia typu zwycięski finał Ligi Mistrzów z Barceloną czy Realem na Wembley,jak również korona Premier League rok w rok.McLeish musi zapomnieć o taktyce defensywnej/ultradefensywnej,którą narzucił graczom The Villans i z typem maniaka się jej trzyma.Kibice tęsknią za ofensywnym stylem gry,z którego znany był AV,mający szacunek i uznanie nawet u sympatyków innych klubów.Gra "otwartą piłką"nie jest receptą na same zwyciestwa,ale ma bliżej sukcesom i trybun pełnych kibiców.Taki cud jak Mistrz Europy 2004 zdarza się tylko raz.
Ofensywny styl gry w połączeniu z odpowiednim doborem piłkarzy,umiejętnym ustawieniem ich w meczu oraz fachowa praca na treningach to solidny fundament sukcesu.
Czy szkocki szkoleniowiec jest do tego zdolny?
Weimann strzelił pierwszą bramkę Norwich kilka minut przed przerwą,a nie w 4 minucie meczu.