Źródło: Birmingham Mail
Po meczu z Newcastle nastąpiła wręcz eksplozja negatywnych emocji wśród kibiców, dziennikarzy, jak i piłkarzy, wymierzonych w Alexa McLeisha. To chyba najwyższy czas, by szkocki trener przyznał, że jego znakomicie opłacane podstarzałe gwiazdy zawodzą go zbyt często i ciągną klub w dół w tabeli i w finansach. Już wszyscy dokoła mają dość obecnej sytuacji i jedno jest pewne: Alex „Wiem, Co Robię” McLeish musi w końcu dokonać zmiany swojej polityki kadrowej, jeśli nie chce przyspieszyć procesu osuwania AV do Championship. Jakkolwiek, by jednak nie „wieszać psów” ma Szkocie, trzeba uczciwie przyznać, że swobodę w kształtowaniu składu miał wielokrotnie mocno ograniczoną. Z drugiej strony, ewidentnie brakuje podejmowania przez trenera ryzyka zmian w składzie.
Zastanawiające jest dlaczego to właśnie ten mecz przelał czarę goryczy. Aston Villa przegrała na wyjeździe z wyżej notowanym przeciwnikiem, o którym jeszcze nie tak dawno przebąkiwano, że może zamieszać w Top 4. Być może przyczyną obecnych negatywnych emocji jest fakt, że The Villans zbyt łatwo oddali zwycięstwo, a Newcastle nie musiał się za bardzo napracować dla tych 3 punktów. Wystarczy wspomnieć dla porównania mecz z Arsenalem na Villa Park, który też zakończył się porażką i to u siebie, ale w odróżnieniu od niedzielnego meczu na St. Jame’s Park The Villans walczyli i porządnie „poszarpali” Kanonierów. Ostatni pojedynek był natomiast potwierdzeniem nijakości gry Villi i tylko chwilowych przebłysków dawnej świetności. Czy jest to tylko wina nieudolnego szkoleniowca ? Chyba raczej nie, bo trudno uwierzyć, że nagle zawodnicy zapomnieli o swoich technicznych umiejętnościach, które dały The Villans dwa razy 6 miejsce za czasów O’Neilla.
Zawodnicy Claret & Blue coraz częściej dają pokaz gry „byle do gwizdka”. W wielu meczach było widać, że gdy Keane, N’Zogbia czy Ireland próbowali sklecić coś w rodzaju ataku, większość z kolegów przechadzała się po boisku z umiarkowanym zainteresowaniem obserwując ich poczynania. W efekcie „kombinowana akcja” Villi sprowadzała się do dalekiego podania przez pół boiska do osamotnionego Benta. Tajemnicą pozostaje przyczyna wprowadzenia w drugiej połowie Heskey’ego, który dzięki bogatemu doświadczeniu znakomicie krył obrońców Newcastle w ich polu karnym.
A co na to wszystko McLeish ? Szkot czuje, że Villa zasłużyła na jeden punkt. Czuje też, że Sroki wyszły na boisku z zupełnie innym nastawieniem niż jego chłopaki. Ale to Villa mogłaby być tam, gdzie jest teraz Newcastle, gdyby nie te remisy, które zabrały The Villans tyle punktów. AML dostrzega też, że niektórzy zawodnicy wciąż jeszcze się uczą. Aż chce się zapytać: ciekawe którzy ? Warnock ? Heskey ? Dunn ? Cuellar ? Bo Weimann, Gardner czy Lichaj raczej nie mają wielu szans na naukę.
I na koniec, cytat dnia: „Newcastle jest tą drużyną, która stanowi wspaniały przykład tego, co ja próbuję zrobić z zespołem” Alex McLeish.
Mam też wrażenie, że to rudy ich ustawia na grę byle do gwizdka. Po strzeleniu brami zaczyna się gra na utrzymanie wyniku, a menago ma pretensje do ofensywnych zawodników, ze nie pomagają w stawianiu zasieków. Bent pokazał tydzień temu co wynika z tego jak napastnik bierze się za defensywe w okolicach własnego pola karnego.
Ostatnie zdanie to typowe p... rudego, ze nie jest defensywnym menedżerem. NUFC grało by strzelić gola. My by go nie stracić.