Źródło:
Aston Villa przegrała na Old Trafford z jak dotąd niepokonanym w lidze Manchesterem United. Przed meczem nie nastawialiśmy się na spektakularny występ naszych piłkarzy lecz ostatnie wyniki przeciwko ManU jak i ostatnio prezentowana forma dawały ziarenko nadziei.
Początki klęski okazały się szybsze niż komukolwiek by się wydawało. Już w pierwszej minucie dobre dalekie podanie Van der Saara wykorzystuje Wayne Rooney, nie bez udziału Richarda Dunnea, który powinien w tej sytuacji zachować się o wiele lepiej. Tak więc już po niespełna minucie na tablicy wyników widniał dla nas niekorzystny wynik.
Praktycznie przez całą pierwszą połowę wyglądaliśmy wizualnie lepiej od naszych rywali częściej utrzymując się przy piłce. Co z tego jak nie przekładało się to na zagrożenie bramki rywali. Gospodarze natomiast właściwie z niczego potrafili sobie stwarzać sytuacje strzeleckie.
Drugiego gola straciliśmy chyba w jeszcze gorszym momencie a niżeli pierwszego (jeżeli w ogóle jest dobry moment na utratę bramki). Kiedy już nasi piłkarze byli myślami na 15 minutowej przerwie raz jeszcze dał o sobie znać Rooney i jeszcze przed ostatnim gwizdkiem sędziego w pierwszej części gry, wynik wyglądał już 2 do 0 dla naszych rywali.
Na drugą połowę chyba większość kibiców AV się szykowała na jak najmniejsze straty po naszej stronie z życzeniem, aby United nie powtórzyli wyniku z Birmingham City. I przy takim nastawieniu przychodzi 59. minuta i nieoczekiwana bądź co bądź bramka Benta. Darren po raz drugi udowodnił, że jest typowym lisem pola karnego i był dokładnie tam gdzie powinien czyli między dwoma stoperami United. Downing posłał piłkę dokładnie do Benta a ten nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem VdS.
Niestety tak szybko jak nadzieja na dobry wynik urodziła się w sercach kibiców, tak szybko piłkarze Manchesteru wybili nam ją z głowy. Dobrze wykonany rzut rożny, uderzenie życia Vidicia i z bramki różnicy znowu zrobiły się dwie bramki przewagi United.
Potem jeszcze mieliśmy strzał w poprzeczkę Asha, rękę O'Shea w polu karnym i brak reakcji sędziego oraz masę szczęścia przy strzałach Naniego i Berbatova. Bramek więcej już nie padło i mecz zakończył się wynikiem 3-1 dla gospodarzy.
MAN UTD: Van der Sar, Evra, Ferdinand, Vidic, O'Shea, Giggs, Carrick, Nani, Fletcher, Berbatov, Rooney. Rezerwowi: Lindegaard, Smalling, Da Silva, Anderson [Fletcher, 34], Scholes, Owen, Hernandez.
VILLA: Friedel, Dunne, Clark, Collins, Walker, Downing, Young, Albrighton, Makoun, Petrov, Bent. Rezerwowi: Marshall, Cuellar, Pires, Reo-Coker [Downing, 80], Agbonlahor [Petrov, 74], Delfouneso, Heskey [Albrighton, 69].
Mamy komfortową sytuację. Pół roku na ogranie, wprowadzanie nowych zawodników itd. Pięć miesięcy na to, żeby wymyślić jak zrobić, żeby Ashley Simon Young pozostał na Villa Park i skąd wziąć kogoś takiego kim był dla drużyny np. Olof Mellberg.
Porządna praca, jakieś dwa mądre transfery w lecie... i powinno być LEPIEJ
pozdro1874
Co do Petrova to wg goal.com został flopem meczu
Co do NRC i Cuellara to pełna zgoda z lepiej.
cudu nie bylo,MU gra kapitalna pilke,sklad generalnie bez zmian i zgrani sa ze soba chyba najlepiej w calej lidze,dowod - jeszcze nie przegrali meczu,to naprawde jakis fenomen
ta porazka byla wliczona teraz kolej na 3 pkt w sobote
Bent w formie oby tak do konca sezonu