Źródło:
Lepiej być kontuzjowanym w klubie
by potem w kadrze być w chlubie
Piłkarze, którzy frajersko oddali wygrany mecz w Boltonie, a następnie przegrali u siebie z Wilkami pojechali błyszczeć w kadrach narodowych. Jak to jest, że ci sami zawodnicy, którzy w klubie prezentują niemoc poza nim stają się kluczowymi figurami w grze swoich narodowych drużyn.
Porażka z Wolves mocno popsuła nastroje w klubie. Lokalni rywale wygrali pierwszy raz od 31 lat, a to wpływa na wyobraźnię, a jednocześnie doskonale ilustruje w jakim kryzysie jest Aston Villa w tym sezonie. Zarówno ze strony sztabu szkoleniowego jak i od samych zawodników płyną zapewnienia, że własciwie nie ma problemu. Jednak występy na boisku pokazują co innego.
Forma i nastroje w AVFC bardzo falują w tym sezonie. Od totalnego pesymizmu po takich meczach jak w grudniu w Manchesterze do euforii, że wreszcie jest lepiej jak kilka dni później na Stamford Bridge. Łatwa wygrana z Blackburn zdawała się początkiem lepszych czasów. Kalendarz sprzyjał, ale przytrafiła się przykra wpadka z Boltonem. Pewnie przed tym meczem można było kalkulować nawet przegraną, ale po tym jak przebiegło spotkanie nie jest dziwne, że atmosfera mocno siadła.
The Villains prowadzili 2:1 i mieli rzut karny. Ash nie trafił, a potem było jeszcze gorzej, bo Kłusaki strzeliły jeszcze 2 gole i wygrały w ostatnich minutach meczu. Przykra wpadka, która należało zmazać na własnym boisku. Nadarzała się znakomita okazja, bo na Villa Park przyjeżdżało Wolverhampton czyli drużyna stojąca na skraju spadku, a na dodatek z marnymi wynikami na wyjazdach. Zamiast zmazać wpadkę z Boltonu piłkarze Aston Villi zagrali jeden ze słabszych meczów i po 31 latach doznali porażki na własnym boisku z lokalnym rywalem.
Nie dziwi, że kibice zaczęli domagać się głowy menedżera, który w 25 meczach potrafił wygrać tylko sześć razy. Jednak kibice nie tylko za wyniki obwiniają Houlliera. Do tego doszła fatalna atmosfera w drużynie, powtarzające się konflikty z piłkarzami, które mogą zaowocować latem prawdziwym exodusem. Spekuluje się, że z Villa Park może odejść kilkunastu piłkarzy. To oznacza totalną przebudowę zespołu i kolejny zmarnowany sezon. Czy warto kontynuować to pod rządami francuskiego szkoleniowca?
Richard Dunne kontuzjowany w klubie jedzie na kadrę Irlandii. Tam doznaje cudownego uzdrowienia i gra cały mecz przeciwko Macedonii. Jego drużyna wygrywa. Kontuzjowany w klubie James Collins wychodzi w pierwszej jedenastce Walii na mecz przeciwko Anglikom.
Young, który gra bardzo samolubnie w klubie, miota się po boisku bez większego sensu, a jedzie na dwa mecze Anglii i media rozpływają się w zachwytach nad jego grą. On sam wypracowuje karnego, potem asystuje przy drugim golu, którego strzela Darren Bent, a kilka dni później gra bardzo dobry mecz z Ghaną, gdzie wyśmienicie wygląda jego współpraca z Downingiem. Oprócz Younga w kadrze angielskiej dobre mecze rozgrywają Downing i Bent. Wyglądają świeżo i tworzą akcje z polotem.
Szkoci są zadowoleni, że zrodził im się talent, który jest przyszłością kadry. Barry Bannan za mały dla Houlliera jest wystarczający na kadrę Szkocji. Eric Lichaj rozgrywa świetny mecz w kadrze USA. Za słaby dla Francuza ląduje w Leeds. Lepiej jest ogrywać piłkarza rywali. Owszem Walker szybko zjednał sobie kibiców, bo wygląda, że mu zależy. Tylko on promuje siebie i dostaje szanse gry w reprezentacji Anglii, a jego macierzysty klub zaciera ręce. Akcje Walkera idą w górę, cena rośnie, a Harry Redknapp jeszcze podbija piłeczkę twierdzeniami, że nie sprzeda tak perspektywicznego zawodnika.
Teraz piłkarze wracają do klubu. Wraca też Houllier, który w tym czasie wybrał się do Francji. Czy wojna o autorytet menedżera będzie trwała? Czy wygra dobro klubu czy raczej partykularne interesy? Można będzie się przekonać już w weekend. Aston Villa jedzie na mecz z Evertonem. Tam rządzi David Moyes, który pojawia się jako ewentualny następca Houlliera. Szkot ma niemałe problemy kadrowe, a klub małe środki finansowe. Mimo to Toffees co roku są liczącym się graczem w Premierleague, a w zespole pojawiają się bardzo ciekawi piłkarze młodego pokolenia.
Do meczu z 'wilkami'stałem po stronie Houlliera,choć z nie wszystkimi jego posunięciami się zgadzałem.Przegrana 0-1 sprawiła,że coś we mnie w środku pękło,a ostatni bastion obrony
dla francuskiego szkoleniowca runął.
Atmosfera w drużynie wydaje się,jednym wielkim szambem,na boisku w graczach The Villans
nie widać radości gry,jakby grali za karę.
Niepokoją mnie zbyt wczesne spekulacje transferowe,które mówią,że tacy i owacy odejdą.
Taki X,który wie,że klub chce się go pozbyć,a jeszcze teraz od niego coś wymaga,to czy będzie
wypluwał płuca na boisku lub, gdy trzeba będzie odwrócić na dobre,losy spotkania,czy będzie
mu się chciało?
Dziwi mnie spokój Lernera,bo to jego inwestycje są zagrożone.Na jego miejscu wyrzuciłbym
Houlliera na zbity pysk i do końca sezonu na ławce trenerskiej posadził figuranta(bo obecnie trenerzy do wzięcia tacy jak:Mark Hughes,Sam Allardyce,Steve McLaren,czy może Benitez,
podobnie jak Houllier,otworzyliby AV bramy Championship),zapytał piłkarzy na jakich pozycjach
na boisku czują się dobrze,dorzucił im dodatkową kaskę motywacyjną do utrzymania się w lidze,
a konkretny trener i budowa drużyny zaraz od czerwca.