Źródło:
Zaczęło się. Pierwsza porażka w sezonie i już przypomniano sobie o wszystkich przewinach Alexa McLeisha. Do głosu doszli ci co wróżyli fatalny sezon i nawołują, żeby się właściciel opamiętał zanim będzie za późno. Pierwsza porażka i już radykałowie wołają McLeish OUT. Mądrale przechwalają się typowym "a nie mówiłem," a nie brak też słów gardłujących, żeby Lerner wynosił się z Villa Park, bo niszczy klub.
Big Eck dość spokojnie podszedł do tego, bo twierdzi, że krytyka czy gwizdy są wpisane w ten zawód. Jednocześnie uspokaja, że w szatni doszło do "męskiej rozmowy." Czyli i menedżer i piłkarze mają świadomość, że zagrali koszmarny mecz, a patrząc na ostatnie trzy występy widać wręcz postępującą chorobę. Wymęczony remis z Evertonem zamglił tylko faktyczny stan, że z Villą nie dzieje się dobrze.
Szkocki szkoleniowiec miał komfort całego okresu przygotowawczego, więc nie ma wymówki, że przejął drużynę w środku sezonu. Owszem zespół został osłabiony odejściem dwóch ofensywnych filarów i kilkoma mniej istotnymi, ale miał czas na przebudowę wcale nie takie małe pieniądze i dość solidne zaplecze młodego pokolenia.
Jeśli chodzi o transfery to Given jest absolutnym hitem, bo już chyba nikt nie pamięta o Friedelu, który zresztą też zaskarbił sobie serca Kogucich malkontentów. N'Zogbia na razie zawodzi. Może dlatego, że gra w nowym miejscu na boisku, a może dlatego, że nie bardzo ma z kim pograć. Wymiana Makoun - Jenas na razie nie jest znana w skutkach, bo reprezentant Anglii nie zagrał ani minuty. Zamiana Luke Young - Hutton wypada na niekorzyść Szkota. Young może nie był zbyt błyskotliwy jeśli chodzi o ofensywę, ale przynajmniej zapewniał solidność w obronie, a i z przodu potrafił celnie podać. Hutton jest mizerny w akcjach ofensywnych, a z tyłu popełnia kardynalne błędy, które tylko szczęśliwym trafem nie zostały wykorzystane przez rywali.
Czarnowidzący kibice Villi wskazują, że AM gra to samo co z Birmingham, ale The Blues mieli Bowyera typowego wycinaka, a w pomocy AVFC brakuje takiego kogoś. System 4-3-3 tak na prawdę jest 4-5-1 i osamotniony napastnik nie dostaje podań, a stąd minimalna zdobycz bramkowa. Jednak łatwo to obalić, bo owszem brakuje obsługi dla Benta, ale i nasz supersnajper ma fatalny początek sezonu i pudłuje niemiłosiernie.
McLeish przekonuje, że pogadał ze starszyzną w drużynie. Co mądrego można się spodziewać w radach Rycha i Petrowa? To nie oni odpowiadają za atak. Młodzi zaś czekają na rady trenera i na jego ustawienie, a nie na burze mózgów w szatni co teraz gramy. Ktoś chyba zapomniał jaka jest jego robota.
Krótka ławka sprawia, że personalnych ruchów to nie ma zbyt wiele, a nie mamy takich gwiazd, żeby w pojedynkę ciągnęli grę drużyny. Może Given wybronić kilka piłek, a Gabby strzelić z niczego, ale jak było widać we wtorek nie da się na fuksie zbyt długo jechać.
Tyle razy można było słyszeć z ust piłkarzy, że w tym sezonie się świetnie im pracuje, bo dobrze się rozumieją z menedżerem. Tyle razy z goryczą wspominano rządy Houlliera, że czas aby piłkarze pokazali, że nie tylko na treningach jest fajnie. To nie jest sport dla frajdy na treningu, ale niech też kibice się cieszą. Niech piłkarze zagrają dla trenera. Potem będziemy się zastanawiać co dalej, bo póki co za wcześnie jest by zmieniać go. To nic nie da, a znowu trzeba będzie płacić milionowe odszkodowania.
W typerze od poczatku obstawiam wygrane The Villans i niestety tak mało punktów mam. Z QPR też postawię na wygraną. W końcu mamy Neila Warnocka na obronie. Tak przynajmniej twierdzą niektórzy fachowcy. Może tym razem zgarnę pełną pulę. Po katastrofalnym meczu z Manchesterem City też pojechaliśmy do Londynu by zagrać jeden z lepszych meczów minionego sezonu. Przeciwnik trochę lżejszy niż Chelsea, więc będzie 3-2 dla chłopców McLeisha. Musi być lepiej.
Ja niestety nie mam zawsze tej wiary w zwycięstwo. Brat ma taki patent, ze u buka stawia wynik odwrotny niż by tego sobie życzył. Ostatnio sporo wtopił na Legii ze Spartakiem, ale radochę miał i kasy nie żal, a jak jego Chelsea teraz przegrała z MU to na pocieszenie wyjął parę złoty od buków. Najgorzej jak jest remis. Ani kasy ani zbytniej radochy.
Niedzielny mecz trzeba wygrać po prostu