Źródło:
Media pokazują jak kształtuje się hierarchia klubów angielskiej Premierleague pod względem zarobków. Wydatki na tygodniówki zawodników to ogromne pieniądze, które mają zbilansować wpływy z praw telewizyjnych, sponsorzy i przede wszystkim kibice kupujący nie tylko bilety, ale korzystający z wszelkich ofert klubu od kiełbasek po koszulki czy inne gadżety.
W 2009 roku przewodziła stawce Chelsea, ale w tej chwili już została przebita przez Manchester City. Tuż za dwójką krezusów jest Manchester United. Spore wydatki na kontrakty ma Liverpool, a dopiero na 5 pozycji był Arsenal. Na szóstym miejscu była Aston Villa, która wyprzedzała nieznacznie Tottenham. Po tym sezonie to się zmieniło, bo z klubu odeszło kilku piłkarzy, którzy generowali wysokie koszty, a Spurs mają wciąż szeroką kadrę i to zawodników dobrze zarabiających.
W praktyce wygląda to tak, że najlepiej opłacany zawodnik Aston Villi to Darren Bent zarabiający w okolicach 70 tysięcy na tydzień, za nim jest (jeszcze choć już prawie odszedł) Ashley Young z tygodniówką ok 65 tysięcy Podobne pieniądze dostaje Stephen Ireland, a dalej jest Stewart Downing zarabiający w granicach 55 tysięcy. Podobnie zarabia Emile Heskey i Stilian Petrow. Około 50 tysięcy kosztuje nas Richard Dunne.
Odejście Martina O'Neilla było pokłosiem wymagań Randy Lernera by zmniejszyć wydatki na zarobki piłkarzy. Carew, Sidwell, Davies, Friedel i NRC generowali bardzo wysokie koszty, gdyż wszyscy mieli kontrakty w granicach 40-50 tysięcy, a grał Dziadek, często Davies i Carew, ale NRC i Sidwell głównie grzali ławę. Tymczasem symbolem nowych czasów jest Jean Makoun, który zgodził się na zarobki rzędu 35k na tydzień.
Kibice narzekają, że co roku pozbywamy się gwiazdy, ale nie mamy szans ich utrzymać przy takich widełkach płacowych. Milner zamiast 70 tysięcy dostał 130 w Manchesterze City. Może nie jest pierwszoplanową postacią w klubie, ale grywa regularnie i bije się o najwyższe cele. Young w United też ma dostać około 130 tysięcy tygodniowo i będzie miał szansę walczyć o mistrzostwo Anglii i o zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
Lojalność w dzisiejszych czasach to mrzonka. Liczy się biznes, a trudno znaleźć argument zatrzymujący na Villa Park nasze największe gwiazdy. Tak jak my zgarnęliśmy Benta podnosząc znacznie jego zarobki i dając perspektywę gry z ciekawymi piłkarzami tak bogatsze kluby będą kusić nasze perełki. Stewart Downing chętnie zamieni kontrakt wart 55 tysiecy na 90-100 tysięcy, które dostanie w The Reds. Tam będzie w otoczeniu takich piłkarzy jak Kuyt, Gerrard, Suarez czy Jamie Carragher, którzy zamierzają powalczyć o Ligę Mistrzów, a może nawet o mistrzostwo. U nas menedżer cel określił jako Top 8.
Nawet Tottenham robiący furorę w Lidze Mistrzów w ubiegłym sezonie i mający możliwość występów w Lidze Europejskiej nie jest w stanie zatrzymać Luki Modricia. Chorwacki pomocnik zarabia na WHL 55 tysięcy na tydzień. Chelsea czy MU oferują około 130 tysięcy. Przywiązanie do barw gdy zamiast Hyundaia można kupić BMW? Wierność kibicom? Oni nie zasponsorują mu willi z 4 basenami. Być gwiazdą drużyny czy tylko jednym elementem szerokiej kadry? Toż tyle co walczyć o Top 8 i Top 4.
Kulawy piłkarz Chelsea gra w kadrze, a gwiazda Aston Villi może łapać się ledwie do szerokiej reprezentacji. Bent nie pojechał na mistrzostwa bo był z Sunderlandu. Wystarczyło przejść do bardziej topowego zespołu i jest pierwszoplanową postacią. W ubiegłym sezonie też strzelał i to dużo bramek.
Jak pogodzić stare porzekadło, że z niewolnika nie ma pracownika z chęcią utrzymania wyróżniającej się postaci w zakładzie? McLeish na spotkaniu z kibicami zapowiedział, że będzie walczył o Downinga i nie puści go za mniej niż 50 milionów. Kibicom trzeba mówić ładne słówka, ale fakt, że utrzymanie tego pomocnika to ważna sprawa. Takie nazwisko to magnez dla innych piłkarzy. Ma jeszcze dwa lata kontraktu więc może zagrać jeszcze jeden sezon i zobaczyć w jakim kierunku zmierza Aston Villa. Liverpool poza kasą i może kilkoma nazwiskami niewiele więcej oferuje. Ani Ligi Mistrzów ani realnej walki o mistrzostwo, a nawet my pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie na równi z nimi rywalizować. I tego się trzymajmy, że nie kasa gra na boisku i w pewnym momencie zblazowane gwiazdeczki nie znajdują motywacji do grania z biedniejszymi. Tak Chelsea przegrała walkę o mistrzostwo. Tak Citizens nie mogą dogonić czołówki. Tak dla Realu Madryt od kilku lat 1/8 Ligi Mistrzów była nieosiągalna.
Dlatego wyjściem dla takich klubów jak Aston Villa jest praca z wychowankami. Dostrzega to też Big Eck, który deklaruje, że będzie chciał nasze piłkarskie nadzieje wplatać do składu by zrobić klasyczne połączenie rutyny z młodością. Już przegląda materiały dotyczące młodych lwów. Zna wartość Albrightona i Clarka. Dobrze rokuje Delph, Bannan, Delfouneso i Gardner. Ciekawym piłkarzem jest Baker. Trzeba ich promować i pogodzić się z wizją, że za rok czy dwa zgłosi się po nich bogaty wujek.