Źródło:
Pojedynek z Tottenhame to był trzeci mecz Aston Villi pod rządami Gerarda Houlliera. Dwa poprzednie wygrał, a tym razem przyszło posmakować porażki. Piłkarze The Villains zaczęli jak zwykle dobrze, a skończyli minimalnie ulegając gospodarzom z White Hart Lane 1:2.
W szesnastej minucie Marc Albrighton stracił dziewictwo i strzelił swoja pierwszą bramkę w Premier League. W 35 minucie zespół stracił Emile'a Heskeya i była to widoczna strata. Co prawda nadal udawało się konstruować groxne akcje pod bramka Spurs, ale Carew wracający po kontuzji był i wolny i niepewny. Zamiast podwyższyć wynik, a była ku temu szansa to tuz przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę The Villains stracili gola i na przerwę schodzili z wynikiem remisowym. Gola dla Tottenhamu zdobył Van der Vaart, o którym plotkowano jeszcze dwa miesiące temu, ze może pojawić się na Villa Park. Jednak piłkarz Realu trafił do Tottenhamu i zagrał w sobotę świetny mecz.
Druga połowa była już gorsza w wykonaniu Aston Villi, ale gospodarze też nie wyglądali na dominująca drużynę. W 75 minucie Holender znowu wpisał się na listę strzelców i znowu przy udziale Petera Croucha, który świetnie zgrywał piłki do swojego klubowego kolegi. Van der Vaart został bohaterem meczu, a Gerard Houllier zaczął szukać odmiany w dość bezbarwnej grze. Wejście Irelanda i Bannana niestety nie przyniosło spodziewanych zmian. Tottenham umiejętnie kontrolował grę, a Villi brakowało atutów z przodu. Przy kontuzji Gabby'ego i po zejściu Heskeya, gdy Carew nie jest w formie to brak napastnika jest mocno odczuwalny.
Aston Villa przegrała mecz, choć na boisku nie była drużyną gorszą. Przy odrobinie szczęścia miała nawet szanse na wygraną. W odróżnieniu do poprzedniego sezonu gdy Villi udało się wymęczyć remis, tym razem po lepszej grze musiała uznać wyższość rywali.
Gerard Houllier przyznał, że to był najlepszy mecz zespołu pod jego kierownictwem. Były okresy gdy Villa dominowała. W środku pola rządził Nigel Reo-Coker, a Albrighton, Downing i przede wszystkim Young ciągnęli grę do przodu. Dobrze spisywał się blok defensywny, ale osobiście byłem zdziwiony, że po tylu pochwalnych słowach Houlliera skierowanych pod adresem Cuellara, postawił on na Richarda Dunne'a. Znowu był to mecz dwóch połówek i znowu gorsza była ta druga. Po stracie drugiego gola zespół zupełnie sie pogubił i tylko asystował Tottenhami na boisku, a gospodarze czekali na koniec meczu. W końcówce zabrakło pomysłu na atak, a za to było sporo nerwowości, a tym samym niedokładności. Mimo przegranej cieszy otwarta gra, która może się podobać, a nie ciułanie punktów blokując dostęp do bramki.