

Źródło:
Gerard Houllier siedzi na gorącym krześle. W drużynie ma bałagan i coraz większą grupę zawodników skłoconych ze sztabem szkoleniowym. Na trybunach powiększa się rzesza jego przeciwników. Porażka z lokalnym rywalem dolała oliwy do ognia i nawet ci co bronili Francuza się od niego odwracają. Jedynie Faulkner w imieniu zarządu wyraził poparcie dla GH.
Stewart Downing, który niedawno wyraził pełne poparcie dla menedżera, wczoraj przyznał, ze przerwa na mecze reprezentacyjne może dobrze wpłynąć na drużynę. Potwierdził kiepską atmosferę w szatni i wyraził nadzieję, ze po okresie spędzonym w kadrze piłkarze wrócą odświeżeni by powalczyć o przyszłość Aston Villi.
Krytycznie wobec Houlliera wypowiedział się były menedżer AVFC Brian Little. Stwierdził, że Francuz ma zbyt ciężką rękę i chyba zapomniał o swoich nauczycielskich korzeniach, bo zespół zamiast ewoluować to jest w stanie rewolucji.
Tymczasem w zakładach bukmacherskich można już obstawiać następcę francuskiego menedżera. Największe szanse daje się Samowi Allardyce. W tej chwili bezrobotny miał najlepsza kartę kilka lat temu gdy odnosił sukcesy z Boltonem. Był nawet poważnym kandydatem do objęcia kadry angielskiej. Ostatecznie wylądował w Newcastle, by odbudować potęgę Srok. Misja zakończyła się fiaskiem, chyba raczej ze względu na zbyt nerwowego właściciela, który oczekiwał natychmiastowych wyników, przy dość marnej kadrze. Podobnie wyglądała przygoda Big Sama w Blackburn, jednak dwa nieudane zadania i gwiazda Allardyce przyblakła.
W dalszej kolejności do pracy w Villi są ustawiani Martin Jol i Steve Mclaren. Obaj również są wolni. Wśród kandydatów jest również Mark Hughes, ale w tej chwili to ten menedżer walczy z Fulham o utrzymanie więc wydaje się, ze jego zatrudnienie byłoby klasycznym "zamienił stryjek..."