Źródło:
W sparingu z Mansfield podopieczni Paula Lamberta przez godzinę bezskutecznie męczyli się z rywalami, którzy na dodatek od 37 minuty prowadzili 1-0 po strzale Alexa Fishera. Na ratunek przybył Darren Bent do spółki z Alanem Huttonem.
Aston Villa rozpoczęła mecz w następującym składzie: Given, Lowton, Okore, Clark, Bennett, Bacuna, Carruthers, Delph, Tonev, Cole, Agbonlahor.
Na boisko wrócił Okore, miedzy słupki Given, a Cole zaprezentował się jako playmaker. Jednak efektów było żadnych, a to gospodarze ostatecznie zdobyli gola.
Na drugą połowę Lambs wypuścił: Steera, Herda, Westwooda, Bakera, Huttona, El Ahmadiego, Gardnera, Richardsona, N’Zogbię, Benta, Weimanna.
Warto wspomnieć o ustawieniu, bo drużyna Lamberta wyszła piątką obrońców; na środku Herd, Westwood i Baker, a na flankach grali Hutton i Richardson. Na środku pomocy operował Gardner z El-Ahmadim, przed nimi biegał N'Zog obsługujący Benta i Weimanna. Okazało się, że Herd jednak żyje i nawet gra w piłkę, ale ważniejsze, że do zdrowia wrócił N'Zogbia, zesłany do rezerw Hutton to profesjonalista. W 61 minucie pokazał się doskonale obsługując Darrena Benta, który doprowadził do remisu. W 86 minucie Aston Villa wyszła na prowadzenie dzięki Gardnerowi, który z powodu urazów miał stracony miniony sezon. A w doliczonym czasie po raz drugi Bent trafił do siatki ustanawiając wynik końcowy 3-1 dla The Villans. Warto nadmienić, że niechciany przez Lamberta napastnik świetnie rozegrał akcję z Weimannem tak, że Gardner miał okazję na zdobycie bramki.
W ten sposób przypomnieli się o sobie zapomniani piłkarze grając trochę na nosie i Lambertowi i kibicom, którzy ich skreślili. Jeden sparing nie czyni wiosny, a Helenius też w sparingach szalał by ostatecznie głównie grzać co najwyżej ławkę. Z drugiej strony gdy do gry wracają N'Zogbia, Okore, Bent, Hutton czy Gardner i Herd to może się okazać, że wcale tak wielkich wzmocnień nie potrzebujemy?
Kto wie,może Cole i Richardson to kolesie,którzy z Delphem ogarną drugą linię.