

Pisanie relacji pomeczowej z takiego spotkania nie należy do łatwych zajęć. Człowieka aż nosi z nerwów i chciałby gdzieś się schować z dala od całego świata i zamartwiać się pytaniami skoro jest tak dobrze to czemu jest tak źle? Zagraliśmy dobry mecz można powiedzieć. Ale czy dobry mecz to taki, w którym na własnym stadionie zostajemy zbici przez rywali? Rozmiary porażki nie grają roli, bo chyba lepiej było by przegrać (jeśli w ogóle jest lepsza porażka i gorsza porażka) różnicą większą niż jeden gol.
Można by tu się rozpisywać, że mieliśmy okazję, że Downing miał pech a Reina szczęście. Że Agbonlahor wiele razy uderzał na bramkę Reiny, bądź też podawał, bo to słowo bardziej tutaj pasuje.
Tylko co z tego jak najpewniejsza obrona w lidze (bo takie miano do nas przyległo) przewraca się w 93 minucie przed rywalem i napastnik którego nazwisko było częściej wymieniane w pytaniach gdzie jest a niżeli jego udane akcje strzela nam bramkę.
Takie porażki są najgorsze w moim odczuciu. I wybaczcie jeżeli teraz myślicie, że czytacie felieton a nie relację ze spotkania. emocje wzięły górę i proszę o wyrozumiałość.
Zapewne w komentarzach będzie mnóstwo wypowiedzi kibiców naszych dzisiejszych rywali rywali. Dlatego już teraz je zlejcie i przypomnijcie sobie ich komentarze po meczu z Man U.